Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Ten materiał nie może być udostępniony
RM4f1I56xw0QE1
Mężczyzna na drodze Źródło: pexels, Mężczyzna na drodze, licencja: CC 0.
Mężczyzna na drodze
pexels, Mężczyzna na drodze, licencja: CC 0

Droga to częsty motyw w literaturze i sztuce, a jej symbolika jest bardzo bogata. Droga kojarzy się z wędrówką, przemieszczaniem się, poszukiwaniem czegoś lub kogoś, z koniecznością zmierzenia się z czymś niebezpiecznym, dalekim, nieznanym. Człowiek przebywający w drodze zdobywa doświadczenie oraz wiedzę o świecie zewnętrznym i o sobie. Doświadczenia te wzbogacają jego osobowość, pomagają odnaleźć własną tożsamość. Wędrówka to także zaspokajanie potrzeb, poszukiwanie przygód oraz próba dotarcia do prawdy. Którą z dróg ma zamiar wybrać Jon – bohater powieści Doroty Terakowskiej Samotność Bogów?

Już wiesz

1) Korzystając z dostępnych źródeł, wyjaśnij pojęcie „tabu”. Skojarzenia związane z tym słowem wypisz na kartkach, by posłużyły do opracowania w klasie mapy myśli na temat pojęcia „tabu”.

2) Ze słownika symboli wypisz różne znaczenia drogi.

3) Przynieś zdjęcie/zdjęcia świątyń, które uznasz za wyjątkowe. Przygotuj wypowiedź na temat jednej z nich.

j00000005MB3v28_0000000K
JPOL_E3_E4_Tekstykultury

Samotność Bogów Doroty Terakowskiej

Samotność BogówDorota Terakowska
Dorota Terakowska Samotność Bogów

Warkot bębnów wciąż nabierał tempa i brzmiał teraz jak stukot tysiąca końskich kopyt, cwałujących po Kamiennej Drodze. Na tę drogę, po drugiej stronie Rzeki, Jon trafił przez przypadek, ale nim uszedł kilkadziesiąt kroków, wstrzymał go głos szamana. Szaman, stary i zgarbiony, stał na właściwym brzegu, gdzie zbiegały się ścieżki z Wioski, był niewidoczny dla oczu chłopca, a jednak chłopiec usłyszał jego czyste, wyraźne wołanie:

– Jon! Wracaj! Tabu!

Jon nie musiał słuchać szamana. Władza szamanów formalnie skończyła się, wszyscy w plemieniu pokochali już inne Bóstwo – zwane najczęściej Bogiem Dobroci. Nie potrzebowało ono plemiennych czarowników, gdyż nowe rytuały odprawiali przybyli z Dalekiego Kraju kapłani. A jednak choć Bóg Dobroci panował już prawie półtorej setki lat, po śmierci poprzedniego szamana Plemię wybrało następnego – kapłani przymknęli na to oczy. Owszem szamani służyli dawnym, odrzuconym bóstwom – „bałwanom”, jak uparcie mówił młodszy kapłan – lecz chronili też Wioskę przed ich zemstą i leczyli ludzi z chorób. Kapłani, w przeciwieństwie do szamanów, byli uczeni w piśmie, nigdy nie ulegali przesądom i nieśli – Jon kochał to słowo – Cywilizację, nie umieli jednak radzić sobie ze starymi Bogami, z ich mściwą naturą, ani z chorobami nękającymi ludzi z Plemienia. Niektórzy szeptali nawet, że część tych chorób – wcześniej nieznanych w Wiosce – przynieśli z sobą, z różnych Dalekich Krajów i zza mórz, właśnie ludzie w długich sukniach. Szamani nauczyli się je leczyć, minęło jednak wiele lat, nim odkryli, jakie zioła są naprawdę skuteczne, a które należy dopiero wyhodować, krzyżując różne gatunki za pomocą całkiem nowych zaklęć. Nim się tego nauczyli, wielu ludzi w Plemieniu zmarło na dziwaczne, nieznane choroby, ale już nie szaman – w rytualnym stroju i strasznej masce – odprowadzał ich w ostatnią Drogę. Rolę tę wzięli na siebie kapłani, nawet nie pytając, czy Kraina, ku której wiodą umierających, im odpowiada. > Wyglądało, że wiedzieli lepiej niż Plemię, co jest dla ludzi z Puszczy dobre i co służy Cywilizacji. Kapłani zatem wciąż jeszcze tolerowali obecność ostatniego szamana (kiedyś było ich wielu); udawali, że go nie dostrzegają, a czasem zezwalali na składanie krwawych ofiar bóstwom. Dawni Bogowie potrzebowali ich – Bóg Dobroci nie tylko ich nie przyjmował, ale wręcz potępiał. Na razie.

Dziś właśnie była Noc Starych Bogów, a właściwie najważniejszego z nich, którego jednak nigdy nie wymieniało się z imienia, aby go szybciej i łatwiej zapomnieć. Dlatego bębny zaczęły wybijać swój rytm zaraz po zmroku, a gdy zapadła noc, ich rytm był już szaleńczo szybki, a bębniący mokrzy od potu.

Jon był za mały, żeby uderzać w bębny. Tego przywileju dostępowali tylko młodzi mężczyźni, a Jonowi do męskiego wieku brakowało ośmiu lat. Ale jak wszyscy chłopcy z Plemienia, kucał w pobliżu bębniarzy i słuchając ich monotonnego rytmu, bezwiednie kiwał się w jego takt całym ciałem. I myślał. Myślał o Kamiennej Drodze. Już od wielu dni i nocy rozmyślał o Kamiennej Drodze.

Odkrył ją przypadkiem. Przypadek spowodował, że Jon złamał Tabu i przedostał się na drugą stronę Rzeki w niedozwolonym miejscu. Wszyscy w Plemieniu wiedzieli, że od czasu przybycia ludzi w długich sukniach i uznania nowego Boga Rzekę przekracza się tylko jednym brodem, nie tym naprzeciw Wioski, lecz tym dużo poniżej jej ostatnich chat. Bród naprzeciw Wioski, najbliższy i z pozoru najdogodniejszy, przestał być w ogóle używany. Stał się Tabu.

Nikt nawet nie próbował zbliżyć się do niewidzialnej, lecz na zawsze ustalonej granicy. Wszyscy zresztą wiedzieli, że Tabu pęta ludziom ręce i nogi, odejmuje lekkość oddechu, dusi i zmusza serce do tak szybkiego bicia, że z tego rozpędu może ono stanąć.

A jednak Jon został zmuszony do naruszenia Tabu. Gdy wiosną stopniały śniegi i zaraz potem padały długotrwałe deszcze, Rzeka gwałtownie wezbrała – i chłopiec musiał ją przepłynąć w zakazanym miejscu, by ratować Gaję. Tę niedużą, paroletnią dziewczynkę porwał prąd w czasie zabawy i zniósł ku drugiemu brzegowi. Dziecko topiło się, krzycząc rozpaczliwie za każdym razem, gdy żywioł pozwalał mu wychylić głowę ponad fale, a ludzie z Plemienia stali nieruchomo. Bezradni. Tym bardziej bezradni, im szybciej prąd znosił Gaję na drugi brzeg. Tabu, o dziwo, było silniejsze niż odruch niesienia pomocy – czego Jon nie wiedział. Było silniejsze niż nakaz ratowania życia członkowi Plemienia, którym była mała, bezbronna dziewczynka. Nawet matka Gai – która krzycząc dziko, darła na sobie suknie i orała twarz paznokciami – nie żądała od nikogo, by ratował jej dziecko. Ba, nie rzuciła się na ratunek sama, mimo że doskonale umiała pływać, podobnie jak inni członkowie Plemienia. To Jon skoczył do Rzeki, nie pytając nikogo o zgodę. Nie przypuszczał, że trzeba o nią pytać. Wiedział, że trzeba ratować czyjeś życie i że to jest ważniejsze od wszelkich tabu czy jakichkolwiek zakazów starych lub nowych Bogów. Zresztą nie zastanawiał się nad tym w swym dwunastoletnim rozumie. Po prostu skoczył. Kierował się w stronę wciąż widocznej na powierzchni główki Gai i dziwił się, że nic go nie wstrzymuje, choć zbliżał się coraz bardziej do drugiego brzegu. Szaman twierdził, że Tabu automatycznie, jak niewidzialna sieć, pęta umysł człowieka, paraliżuje jego zdolności fizyczne. Mimo to ruchy Jona były silne i szybkie, nogi z energią pokonywały rwący nurt, a drugi brzeg i głowa tonącej były coraz bliżej. Gdy schwycił małą za włosy, po chwili poczuł grunt i wkrótce stał na drugim brzegu z Gają w ramionach. Położył ją na kamieniach i tak jak umiał, usuwał jej wodę z płuc. Po chwili dziewczynka westchnęła, nabrała powietrza i otwarła oczy. Jon zakrzyknął z radości.

Rzeka wyśpiewywała swój bulgoczący rytm, łamiący się o wystające głazy, a mimo to chłopca uderzyła dziwna cisza. Spodziewał się zwycięskich okrzyków Plemienia, dziękczynnych zaklinań matki dziewczynki, pochwalnego pohukiwania ojca – a tymczasem ludzie po drugiej stronie wody milczeli. W ten sposób Jon odczuł, że złamał Tabu – nie odczuły tego, wbrew przestrogom starszych, ani jego nogi, ani ręce, płuca czy serce. Jon nie czuł nic. Nic – poza tajemniczym zewem nakłaniającym go, aby postąpił dalej, w głąb Puszczy. Coś wołało go, wzywało, ciągnęło. Gdyby nie mała Gajka i niesamowite milczenie ludzi na drugim brzegu, być może chłopiec od razu ruszyłby w gęstwinę Puszczy, gdzie, jak mu się wydawało, dostrzegł Drogę. Ale milczenie Plemienia było wymowniejsze niż jego krzyk i silniejsze niż ciekawość chłopca – wziął więc uratowaną dziewczynkę na ręce i ruszył w dół Rzeki, by znaleźć używany przez wszystkich bród. […]

Nie wszyscy zmieścili się w świątyni na zaślubinach Gai z Jonem.

Panna młoda była piękna, ale Plemię przywykło do jej urody i prześmiewało raczej, z dobroduszną ironią, brązowo‑rude piegi i wysoką, gibką sylwetkę Gai jako zbyt szczupłą.

– Niełatwo jej będzie rodzić dziecko – szeptały zgryźliwie starsze kobiety, których biodra przypominały w obwodzie kilkusetletnie drzewa.

Nie wszystkim podobało się też, że Gaja – zamiast włożyć szatę z doskonale wyprawionych, śnieżnobiałych skórek jagnięcych – przywdziała suknię z barwionego lnu, a jagnięta wciąż sobie żyły w jej zagrodzie.

– Nie wolno zaczynać przygotowań do zaślubin od rozlewu krwi, nawet jagnięcej – powiedziała matce, gdy ta chciała przystąpić do ceremonii zabicia młodziutkich zwierzaków dokładnie na dziewięć pełni księżyca przed uroczystością, jak nakazywał pradawny obyczaj.

– Ciekawe, co by Gaja robiła, żyjąc w czasach starych Bogów, którzy lubili krew – szepnęła ze złością najstarsza babka spośród weselników, lecz inni goście spojrzeli na nią z ukosa i natychmiast zamilkła.

Nikt nie życzył sobie przywoływania niedawnych zdarzeń, które obecnemu pokoleniu wydawały się już historią. W końcu sto pięćdziesiąt lat temu ludzie z Wioski pożegnali starych Bogów, zniszczyli ich posągi i posążki, i jedynie w najwyższej skrytości, na przykład z okazji żniw czy siewu, niektóre stare kobiety szeptem prosiły o przychylność bożków i bożęta. Głośno o tym się nie rozprawiało.

Z tego też powodu nikt nie życzył sobie, aby wyjaśniać, co właściwie oznacza przydomek pana młodego: Jon w Drodze. W końcu mogła to być każda droga! Droga na polowanie, droga do sąsiadów na handel wymienny czy droga do miasta, do sławnej, największej w okolicy świątyni, którą niedawno zaczęli wznosić najlepsi rzemieślnicy z całego kraju i z zagranicy. Miasto leżało o pięć dni jazdy konnej. Powstało jakieś dwadzieścia lat temu, liczyło więc tylko rok mniej niż pan młody. Zanim dokończono budowy warownego zamku możnowładcy, pomyślano o wzniesieniu świątyni, i wszystkie Plemiona zamieszkałe w pobliżu (głęboko w Puszczy lub na jej skraju) zgodziły się z kapłanami, że winna ona pod każdym względem przewyższać pozostałe. […]

Kapłan Isak […], choć przybył z Dalekiego Kraju i czyta biegle czarne znaczki na kremowym pergaminie, nie przynależy całkowicie do Cywilizacji. Kapłan Isak jest POMIĘDZY. Pomiędzy rzeczywistą Cywilizacją, która zdąża tu, do puszczy, wielkimi krokami – a jakąś swoją własną, która istnieje tylko w jego marzeniach lub księgach. To bardzo źle być pomiędzy, gdyż wówczas nie przynależy się nigdzie.

j00000005MB3v28_00000_BIB_001Dorota Terakowska, Samotność Bogów, Kraków 2000, s. 7–128.

Po uważnym przeczytaniu fragmentu powieści Doroty Terakowskiej odpowiedz na pytania i wykonaj polecenia:

Ćwiczenie 1
RoiVsnYMplraj1
zadanie interaktywne
Ćwiczenie 2.1

W jaki sposób szamani i kapłani wpisują się w obraz „starego i nowego świata”? Jak inaczej można nazwać te światy?

Ćwiczenie 2.2

Wskaż fragmenty utworu opisujące rozterki bohatera pragnącego zaspokoić swą ciekawość.

Ćwiczenie 2.3

Objaśnij, jakie symboliczne znaczenie mają w powyższym tekście obrazy Kamiennej Drogi, Wioski, Dalekich Krajów, rzeki.

Ćwiczenie 2.4

Co to znaczy, że kapłan Isak jest POMIĘDZY?

Ćwiczenie 2.5

Dlaczego postawa Jona jest godna podziwu? Odpowiedź uzasadnij.

Ćwiczenie 2.6

Wskaż fragment mówiący o tym, jaką inicjatywę podjęli mieszkańcy Wioski, chcąc czcić nowego Boga?

Ćwiczenie 2.7

Przedstawcie mapę myśli do słowa „świątynia”.

j00000005MB3v28_0000001W
JPOL_E3_E4_Konteksty

Świątynie

Obejrzyj zdjęcia świątyń prezentowane w poniższej galerii.

Ćwiczenie 3

Która z przedstawionych świątyń mogłaby stanowić ilustrację do tekstu Doroty Terakowskiej? Odpowiedź uzasadnij.

j00000005MB3v28_0000002T
JPOL_E3_E4_Preteksty

Tabu Czesława Miłosza

TabuCzesław Miłosz
Czesław Miłosz Tabu

Bądźcie pękiem wygiętych linii o połysku różowych obłoków!
należy zamknąć wszystkie tamy na rzece żalu,
nauczymy się razem ostrych, wysokich skoków
i biegu. Chociaż słowa palą
nieostrożnych, mówić będziemy najpiękniejsze,
jakie zna mowa, rozsądnie powściągana.
Gdy życia naszego dotykać wspomnieniem,
przebiega dreszcz po plecach, jak od szeleszczących jedwabi,
– tabu.

Rana
zieleniejącego świata
co dzień pulsuje
białym wrzodem słońca.
Namalujmy pod oczami czarne koła smutku,
gdyż oślepiające płaszczyzny wirują i blaskiem rażą.
Układamy bukiety z kaktusów rzeczywistości,
bukiety, bukiety,
jak z lelij.

Po przeczytaniu wiersza Tabu wykonaj polecenia i odpowiedz na pytania.

j00000005MB3v28_00000_BIB_002Czesław Miłosz, Tabu, [w:] tegoż, Dzieła zebrane, t. 1: Wiersze, Kraków 2001, s. 40.
Ćwiczenie 4.1

Wskaż w wierszu elementy i motywy łączące ten utwór z fragmentem powieści Terakowskiej.

Ćwiczenie 4.2

Wypisz z wiersza metafory, które tworzą pesymistyczny nastrój.

Ćwiczenie 4.3

Przeczytaj wersy, w których poeta użył czasowników w formie czasu przyszłego. Określ ich funkcję w wierszu.

Ćwiczenie 4.4

Wyjaśnij, co symbolizuje w wierszu tama.

Ćwiczenie 4.5

Wspomniane w wierszu tabu odnosi się do teraźniejszości czy przeszłości? Jakie wywołuje emocje? Odpowiedź uzasadnij.

Ćwiczenie 4.6

Wyjaśnij, dlaczego trudno jest odnaleźć się w nowej rzeczywistości po bolesnych przeżyciach?

j00000005MB3v28_0000003K
JPOL_E3_E4_Zadaniowo

Zadaniowo

Ćwiczenie 5

Opracujcie mapę myśli do pojęcia „tabu”, odwołując się do przygotowanego przed lekcją zadania. Przywołajcie przykłady tabu dawniej i dziś. Sformułujcie wnioski dotyczące tego pojęcia.

RluIVfogFzuKf1
zadanie interaktywne
Ćwiczenie 6

Zinterpretuj pisemnie poniższy cytat z powieści Samotność Bogów:

Kapłan Isak […], choć przybył z Dalekiego Kraju i czyta biegle czarne znaczki na kremowym pergaminie, nie przynależy całkowicie do Cywilizacji. Kapłan Isak jest POMIĘDZY. Pomiędzy rzeczywistą Cywilizacją, która zdąża tu, do puszczy, wielkimi krokami – a jakąś swoją własną, która istnieje tylko w jego marzeniach lub księgach. To bardzo źle być pomiędzy, gdyż wówczas nie przynależy się nigdzie.

uzupełnij treść
Rq3CcjdPri0FH1
zadanie interaktywne